niedziela, 9 maja 2010

Ostatni dzień zgrupowania pełen pracy...

Prognozy na dzień dzisiejszy były w wariantach optymistycznych i mniej optymistycznych, trasę wyłozył oraz przeprowadził odprawę meteo Janusz Centka. Warianty trasowe oscylowały w granicach 200km, był w tym trójkąt FAI bardzo wysoko punktowany w SZPP.

Warunki u góry okazały się z początku bardzo dobre, jednak na trasie warstwa średnich chmur skutecznie utrudniała przeskoki w kierunku kolejnych PZ.

W naszym teamie jedna osoba została wysłana na przelot, także liczyliśmy się z jedną wycieczką w pole i tak się stało...

Kolejnej z planowanych osoób udało się wylaszować Jantara 2b, który wzbudził bardzo pozytywne emocję :)

Opadanie, w porównaniu do Piarata, którym miałem okazję latać kilka dni temu nieporównywalne;) Pierwszy lot laszujący był na termikę i bez wody... Byłem zaskoczony tym jak szybowiec zachowuje się pilotażowo, pomimo jego bezwładności w kominach z racji dużej rozpiętości i stosunkowo małej skuteczności lotek, było bardzo ciekawie.


Udało się też potwierdzić jego bardzo duzą wrazliwosc na deszcz, w locie gdzie wariometr wskazywał około -0,5m/s opadania, przy wlocie w delikatną mżawkę wskazówka powędrowała na -3m/s. Roznica spora, dało się tez zauważyc cięższe działanie sterów i delikatne drgania na drążku, wzrastała równiez prędkość przeciągnięcia...

Wniosek był jeden: Deszcz nalezy omijać :-)

Po wylądowaniu i zrobieniu 4kręgów z wyczepieniem na 200metrach, tak żeby móc uznać szybowiec za wylaszowany pojechaliśmy na pole.
Zestaw profesjonalny: nasz samochód, ktory daję radę w każdym polu oraz pożyczony wózek, droższy niż drewniany szybowiec ;-)
Pole udało się szybko załatwić, z racji praktyczności przyczepy i niedalekiej odległości.
Po przyjeździe zajmujemy się dokumentacją i ostatecznie koło północy wyjeżdżamy do Poznania.

Nie obyło sie bez przygód... nasz dom na kółach odmawia posłuszeństwa, ale naszczęście już w Poznaniu. Drugi samochód służy nam do holowania naszego dachu nad głową, który spędza noc na stacji. Następnego dnia dzięki pomocy Piotra Szymańskiego jest już sprawny i możemy myśleć o następnych zawodach :-)

Podsumowując wyjazd na zgrupowanie w Lesznie trzeba powiedzieć, że pomimo niezbyt sprzyjającej pogody do latania przelotowego, próby takiego latania zostały podjęte, wylaszowaliśmy nowe szybowce, można powiedzieć, że każde doświadczenie jest dobre:-)

Zapraszamy do śledzenia relacji z naszych kolejnych wyjazdów szybowcowych!

sobota, 8 maja 2010

Z ASW 22 w kominie :)


Dzisiejszy wiosenny dzień udało się zagospodarować wpisując w książkę pilota zadanie B/VIII/2 czyli przelot :-)

Pogoda nastrajała do działań a na bojowy nastrój wpłynęło też towarzystwo prawdziwych wyjadaczy kominów i fakt braku CU oraz słońca przez ostani czas...
Warunki sprawdzaliśmy poprzez różnych providerów, począwszy od TopTherm'a od PCmet'a po mapy prognostyczne i zdjęcia satelitarne dostepnę bez dodatkowych opłat.

Wariant trasowy został ustalony na 112,8km oraz 129,6km, pierwszy dla LS8 i J2B a krótszy dla Jstd.3. Juniory nie lecą, poza jednym, który ostatecznie ma minimalistyczny wariant odległościowy kończąc lądowaniem w polu przed pierwszym PZ.

Pogoda była jak wspólnie stwierdziliśmy mało przewidywalna i stabilna, stosunkowo niska podstawa, duże straty wysokości na przeskokach, sprawiały że trzeba było szukać noszeń na 500m nad lasami i wygrzebywać się na 900m, żeby za kolejne 5minut robić dokładnie to samo...

W kominach w ATZ nad Lesznem można było spotkać całkiem dużo szybowców, nie bez powodu to właśnie Leszno okrzyknięte jest szybowcowym centrum Polski, dzieje się tutaj bardzo dużo. Wrażenie potęguje weekend i fakt, że jest tutaj wiele szybowców wysokowyczynowcyh. W kominie latamy z ASW 22, co robi na nas ogromne wrazenie i wzbudza zachwyt.















Przeloty kończą się lądowaniem w polu, naszczęście nie w naszej ekipie:) Dzielimy się i udzielamy niezbędnej pomocy kolegom. Po przyjeździe składamy Pirata, tak by być gotowym wyjechać do domu w niedzielę wieczorem.


Dziś nie ma już czasu na spacery, bo pracę kończymy około 22... późno.
Po dzisiejszym dniu, pada mocne postanowienie zakupu kaloszy:-)

piątek, 7 maja 2010

Niż nie odpuszcza, ale my się nie poddajemy!

Dzisiejsze latanie po raz kolejny pokrzyżowała pogoda a konkretnie niż, który ukształtował się nad północnymi Włochami i przywędrował aż do nas. Nieustraszeni podejmujemy decyzję, że chcemy latać i tak zdeklarowani wyjmujemy 3 szybowce z hangaru 2x Jantar 2b i LS8. Robimy tak będąc pełni nadziei, ze okno-czyli tzw. strefa mniejszego zachmurzenia znajdująca sie nad Wrocławiem przybliży się do nas i umożliwi tzw. operację słoneczną, która to zapoczątkuję termikę:-)


Czekamy i czekamy, briefing o ustalonych porach nie wnosi nic konstruktywnego, wkońcu o godzinie 15:30 zapada decyzja o wycofaniu się z dotychczasowych planów. Jedziemy na obiad...

W międzyczasie kilka osób podejmuję decyzję o powrocie do domu, jest nas tu coraz mniej.
Po obiedzie wychodzimy najedzeni i uśmiechnięci a na niebie błękit... Marne pocieszenie, że o godzinie 18:30, troche późno.
Czas na mały spacer, rozmowę przez telefon, popołudniowy chillout :)


czwartek, 6 maja 2010

Kolejny nielotny dzień


W celu dobrego przygotowania się do nastepnego dnia lotnego, pogodę na kolejny dzień analizujemy już po zakonczeniu lotów. Wczorajsze nie dawały powodów aby myśleć, że dziś uda się oderwać od ziemi i tak się nie stało... Z samego rana obudził nas hałas deszczu padającego na dach, na którym jest już jezioro i huragan, który bujał naszym camperem:) Czas organizujemy, wracając do Poznania.

Jutro zanosi się pozytywnie!

środa, 5 maja 2010

Pierwsze przeloty na zgrupowaniu






Dziś nie ma innej możliwości, lecimy na trasę! Pogoda nareszcie okazała się łaskawa, na tyle ze pozwoli nam na powiekszenie ilosci kilometrów w naszych ksiazkach pilota :).

Ruszamy do hangaru...
Dzień zaczeliśmy od wyciągnięcia i przygotowania sprzętów do lotu, tak żeby być gotowym na początek warunków.

Na zdjęciach satelitarnych widać co prawda strefę zachmurzenia, które to nastepnego dnia da nam się we znaki...

Zadania są ambitne, mamy do wyboru kilka wariantów odległościowych :

300,5 km /303,4/ 326,5/ 443,2/ 504,5 jest jeszcze 147,3km, ale to tylko just in case gdyby pogoda okazała się słabsza niż przwidywaliśmy...

W miarę upływu czasu zapada decyzja o zmianie wariantu na 147,3km lecimy prawie wszyscy, Agata na Juniorze, Monika na Piracie próbuje zrobić swoje pierwsze 50km, Tomek na Jantarze 2b, Michał został na ziemi, bo zabrakło sprzętu a ja na poczciwym piracie, będzie fajnie!

Po starcie wykręcamy się jak tylko wysoko można, dobrym zwyczajem sprawdzam jak warunki, z której strony nosi, jak dusi, tak żebym na trasę leciał z tą wiedzą i świadomością :)


Do pierwszego punktu pod Wolsztynem mamy około 40km, po drodzę kilka świeżych chmur, które budowały się dość szybko i tak samo szybko znikały, dawały bardzo fajne noszenia sięgające do 3m/s. Energiczne wiosenne ruchy powietrza związane z opadaniem i wznoszeniem w strefie kontrastów termicznych dają nadzieję na termikę bezchmurną, bo gdy odwracamy się spod pierwszego PZ do drugiego jest już, jak to mawiamy blacha, chumr brak, poza alto, które nie specjalnie jest nam potrzebne...


Bilans naszego latania jest taki, że Tomek i ja siedzimy w polu, nikomu z nas nie udało się oblecieć tej odległości, nasze lądowania miały miejsce w odległości niewielkiej od lotniska... Jantar 12km i Pirat 3km? dały nam przynajmniej satysfakcję, że walczyliśmy:-).

Chwilę po lądowaniu w polu miałem wizytę operatora ciągnika ;) Byłem pomocny i dzieliłem się tym co wiem, jednak po chwili wątpiłem w to, czy to ma sens, rozbrajające było to, kiedy tłumaczyłem jak i dlaczego szybowiec lata, wspomniałem naturalnie o chumarch a ten temat okazał się być intersujący dla mojego pierwszego gościa i zaciekawiony chumrami wdał się w dyskusję:

widzi Pan te chmury?
-a widze
Jutro będzie pogorszenie pogody
-hmm chwila konsternacji a gdzie tam, przecie wieje stamtąd co pan godo (...) :-)


Po lądowaniu w polu, mieliśmy gościa a raczej my byliśmy gośćmi u niego, właściciel stwierdził, że przemieszczone zostały rzędy uprawy... Popatrzeliśmy na siebie? Kilka słów z naszej strony, ale obyło się bez specjalnych ekscesów z lat poprzednich;)

Po pomocnej polowej interwencji kolegów z Rybnika udało się złozyc szybowce i zakończyć tym samym dzień lotny, zostało udać się pod upragniony prysznic i na kolację:)



Pod wieczór wysyłam to zdjecie i dostaję ładniejsze z Poznania, z wieksza mozliwoscia interpretacji:) w domu bardziej kolorowo, mniej Ci i Alto...

Cały dzień widać strefę zachmurzenia, które zapowiada zmianę pogody a wieczorem jest juz nad nami, na następny dzień prognozy nie są obiecujące...

wtorek, 4 maja 2010

Cień szansy na latanie :-)

Trzeba by przytoczyć jak wygląda nasz dzień treningowy, bo wszystko jest zaplanowane i zorganizowane. Kiedy jest wiadome, że pogoda pozwoli na realizację zadań na dany dzień o 8.00 wyhangarowywujemy szybowce, tak żeby zdążyć na poranną odprawę o 9.00, gdzie dostajemy briefing pogodowy i rozdawane są taski na dany dzień, z uwzględnieniem naszego nalotu, szybowca i możliwości jakie oferuje pogoda:)

To jak wcześnie wstać zależy od nas samych i od zdolności organizacyjnych, jedno jest pewne: lepiej wcześniej niż później...

Pogoda od samego rana jest (mało profesjonalne określenie) nieciekawa, ale jest szansa na zmianę popołudniu, wtedy planujemy poćwiczyć lądowania i wylaszować nowe typy szybowców. Wszystko mówi, że około 12 delikatnie rozpogodzi się i strefa opadów będzie poza nami, rzeczywiście sprawdza się!
Jantar 2b wylaszowany, polatały też Juniory i Piraty łącznie z Puchaczem.

Możemy powiedzieć, że dzień został wykorzystany w 100%

poniedziałek, 3 maja 2010

Jedziemy do domu...


3 dzień maja tak jak przewidywaliśmy nie daje cienia nadziei na latanie, "jesteśmy uziemieni".


Prowadzone są jednak wykłady, które wypełniają czas. W pewnym momencie naszych dywagacji pogodowych pada stwierdzenie naszego trenera, Krzysztofa Herczyńskiego: To napewno dlatego, że nie zaklnęliśmy pogody, jak będziecie jechać do Poznania weźcie moją wędkę :-)

Wizyta w Poznaniu, każdy z nas załatwia swoje sprawy i wracamy następnego dnia, wtedy mamy nadzieję wylaszować Jantara 2b...

niedziela, 2 maja 2010

Zgrupowanie Juniorów Leszno 2010


W dniach 1-9.05.2010 odbywa się w Lesznie zgrupowanie Szybowcowej kadry Juniorów i młodszych stażem pilotów, którzy planują starty w zawodach szybowcowych w 2010r. Spotkanie - trening odbywa się równolegle ze zgrupowaniem Gliding teamu Kolasiński.

Nasz plan?
Ambitny...

Wznowić nawyki, poznać nowe elementy taktyki i wymienić nasze doświadczenia.
Do Leszna wybraliśmy się ostatniego dnia kwietnia, tak żeby od 1maja rozpocząć działalność lotną:)
Na początku pojawiły się jednak problemy sprzętowe zamiast 3 Jantatrów std.3 jest jeden, mamy za to 2 Jantary 2b, które byc może uda się wylaszować...
Pierwszy dzień upłynął na regulacji spraw organizacyjnych, dokumentacyjnych i sprzętowych...
Polatać udało się, ale dopiero drugiego dnia, kilka osób zrobiło brakujące KTP, pierwsze loty termiczne i kilka lądowań na Piratach i Jantarach.
I właśnie lądowania jantarem std3 miały być przepustką do laszowania Jantara 2B:-) Czyli obiektu naszych marzeń:-P
Prawie udało sie, prawie... zatrzymał nas wiatr, późna pora i przełożyliśmy na następny dzień... tylko kiedy on będzie?

Lądowania krótkim, po wyczepieniu na niecałych 200metrach próbowaliśmy zrobić jak najkrócej, każdy inną techniką, wszystkie z przelotem... niewielkim ale zawsze, taki niedosyt pozostawał i nie nastrajało to zbytnio pozytywnie...
Dziś pod wpływem przechodzącego frontu mamy "ground school" pogoda na jutro nie nastaraja zbyt pozytywnie...